á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
W KREDZIARZU poznajemy historię Ed'a - czterdziestodwuletniego nauczyciela, który w wieku dwunastu lat przeżył pewną straszną przygodę, która zdecydowanie odcisnęła piętno na całym jego życiu. Otóż, gdy nasz główny bohater był jeszcze dzieckiem w miasteczku w którym mieszkał zaczęło dochodzić do zbrodni - od pobicia i utonięcia, aż do morderstwa. Pech chciał, że tak jakby to Eddie znalazł się w centrum całych tych wydarzeń, choć tak na prawdę do żadnych się nie przyczynił. Te sytuacje jednak ciągną się za nim tak na prawdę przez całe jego życie. Tak się składa, że całą książka jest pisana z dwóch perspektyw. Wszystko opowiada nam właśnie Ed, ale autorka dała nam możliwość poznania jego przyszłości za pośrednictwem młodego, dwunastoletniego Eddie'go i dorosłego już Ed'a. Powiem wam, że na ogól lubię, gdy autorzy podzielają tak narracje bohatera, bo zdecydowanie więcej można się wówczas dowiedzieć. Daje nam to również możliwość bliższego poznania narratora. W tym przypadku jednak dość mocno mi to przeszkadzało. Przez całą książkę miałam wrażenie, że wszystko mi się gdzieś tam miesza - jeden rozdział być poświęcony przeszłości głównego bohatera, drugi natomiast teraźniejszości, ale ja nie mogłam się w tym odnaleźć. Często miałam tak, że musiałam się chwilę zastanowić, o co w danym momencie chodzi. Jak dla mnie autorka zastosowała niezbyt płynne przeskoczenie z jednego czasu do drugiego, co spowodowało nie małe zamieszanie.
ALE wróćmy jeszcze do fabuły książki. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że wszystko to co złe, co działo się w życiu Ed'a zaczęło się tak na prawdę od kredy - najpierw tak symbolicznie przez pana Hallorana, którego paczka Eddie'go nazywała kredziarzem, a później przez wiaderko z kredami, które Gruby Gav (przyjaciel naszego głównego bohatera) dostał na urodziny. Wtedy zaczęli oni rysować tajemnicze znaki znaki kredą, które zdawały się przyciągnąć wszystkie te nieszczęścia, jakie możemy znaleźć w książce.
Czytając to, co do tej pory napisałam, mam wrażenie, że mówię do was trochę mocno chaotycznie, jednak musicie mi to wybaczyć, bo boję się, że mogłabym wam za dużo zdradzić całą fabułę, a przez to pozbawiłabym was przyjemności poznawania Kredziarza.
TO, co bardzo spodobało mi się w tej książce, to to, że autorka nie wyjawia nam tak całkiem od razu wszystkich tajemnic związanych z życiem głównego bohatera, jak i nie zdradza nam wszystkiego złego, co się w ów miasteczku stało. Umiejętnie dawkuje nam poszczególne informacje, aby pozwolić czytelnikowi samemu odkryć, co tam się tak na prawdę stało, co z tym wspólnego ma kreda (a raczej kredowe rysunki) i jaki jest w tym udział dwunastoletniego Eddie'go. Sama nie raz już myślałam, że jestem blisko rozwiązania zagadki, ale bardzo szybko przekonywałam się, że byłam całkowicie w błędzie. Dla mnie taka zabawa z czytelnikiem jest przykładem na prawdę dobrego thrillera, więc cieszę się, że C. J. Tudor się to udało.
DALEJ niesamowicie mocno spodobał mi się mroczny klimat książki. Czytając rozdziały poświęcone dwunastoletniemu Eddie'mu nie da się ukryć, że są one pisane z perspektywy dziecka (i to też genialnie wyszło autorce!), jednak nie są one pisane znowu aż w taki sposób, żeby zrobiła się z tego jakaś książeczka dla dzieci. Z resztą czytając Kredziarza odniosłam wrażenie, że Eddie to bardzo mądry i niezwykle rozwinięty (w stosunku chociażby do swoich kolegów) chłopiec. Jak na swój wiek potrafił dobrze rozróżnić dobro od zła (pomińmy to, że jednak był kleptomanem) i nie szedł sztywno za tym co mówią inni - miał własne zdanie i chociaż często ukrywał je przed innymi, to jednak postępował zgodnie ze swoim sumieniem. Gdy patrzę na przykład na jego kolegów, chociażby mojego ulubieńca Grubego Gava (kocham jego tekst "To dopiero wielka szufla syfu" 🖤), widać pomiędzy nimi zdecydowaną różnicę. Są oni typowymi dziećmi - ciekawskimi i często lekkomyślnymi. Jak dla mnie więc Eddie zdecydowanie wyróżniał się na ich tle.
Jeśli jestem już przy bohaterach, to muszę powiedzieć, że bardzo intrygowała mnie postać pana Hallorana. Odkąd pojawił się on w życiu głównego bohatera (w czasie feralnego wypadku w wesołym miasteczku), byłam pewna, że to on jest tym złym i czekałam, aż zrobi coś złego. Nie mogłam o do końca rozgryźć i nie ukrywam, że mocno mnie to frustrowało.
OGÓLNIE rzecz biorąc książkę czyta się bardzo szybko, gdyż wciąga tak na prawdę od pierwszych stron. Sądzę, że gdyby nie ta narracja mogłabym nawet uznać ją za jeden z najlepszych thrillerów, jakie w życiu czytałam. Sposób pisania autorki mocno mnie zaintrygował i jeśli ukazałaby się w Polsce kolejna jej powieść, myślę, że nie zastanawiałabym się nad nią zbyt długo.
PODSUMOWUJĄC więc, Kredziarz jest na prawdę dobrą książką, w której jednak doszukałam się dość dużej (jak dla mnie przynajmniej) wady. Dużo jednak nadrabia świetną i mocno wciągającą fabułą, intrygującymi bohaterami, klimatem no i przede wszystkim zakończeniem! Bardzo żałuję, że nie mogę powiedzieć wam na ten temat nic więcej, ale uwierzcie mi - zrozumiecie, o co mi chodzi, gdy sięgniecie po Kredziarza! Jest ono tak zaskakujące, że myślę, że nikt nie spodziewałby się takiego zwrotu akcji. Autorka wyjaśnia nam tam wszystko to, co nie zostało wyjaśnione i dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że faktycznie to ma sens! Najlepsze jest jednak to, że nie wszystko zostaje nam powiedziane wprost i w niektórych przypadkach możemy się tylko domyślać, czy ten i ten stoi za tym i za tym. Na końcu zabrakło mi tylko takiego napisu "Koniec..... ale czy na pewno?".
Także już słowem zakończenia, jak najbardziej polecam wam Kredziarza i z niecierpliwością czekam na wasze opinie na temat tej książki! Aż żałuję, że wszystko jeszcze przed wami...